Uważaj na siebie!


Wielce zastanawiający paradoks pijaństwa, obżarstwa  i nadmiaru trosk doczesnych… Pijany traci równowagę i nie może dać sobie rady z ciężarem swego ciała. A przecież najczęściej pił po to, aby poczuć się lżej; aby mieć poczucie siły i pewności siebie. Człowiek spożywający za dużo jedzenia ma potem złe samopoczucie, czyli efekt końcowy jest dokładnie odwrotny od początkowej chęci doświadczenia przyjemności.  Podobnie z kwestią przeżywania trosk. Celem zatroskania jest usunięcie jakiegoś problemu i przyjście z pomocą osobie potrzebującej. Gdy jednak ilość trosk przekroczy stan krytyczny, wtedy spowodują one jeszcze więcej  kłopotów. Osoba nadmiernie „zatroskana” zamiast ułatwić komuś życie, spowoduje dodatkowe utrudnienia i sama zacznie potrzebować pomocy.

 W tym wszystkim największy problem polega jednak na tym, że serce staje się ociężałe i przestaje prawidłowo „kontaktować” z otoczeniem. Człowiek traci prawidłowy obraz całej rzeczywistości, koncentrując się jedynie na określonym „napoju”, „pokarmie” lub trosce. Otępienie osłabia poziom reagowania na zewnętrzne bodźce. Poważne niebezpieczeństwa nie są dostrzegane, ewentualnie traktowane są jako błahostka, którą nie warto się przejmować. Przy nadmiarze trosk skutek jest podobny. Przeciążony organizm zaczyna się „wyłączać”, podobnie jak „przegrzane” urządzenie elektryczne, w którym spala się bezpiecznik przy zbyt wysokim natężeniu prądu.  Efektem tych procesów jest w ostatecznej odsłonie zamykanie się na nadprzyrodzone oddziaływanie Ducha Świętego i podatność na pokusy złego ducha. Rdzeniem duchowej tragedii nie jest kwestia fizycznego samopoczucia, ale zbawienie wieczne. Gdy człowiek żyje, aby jeść i pić, wtedy tak jest skoncentrowany na jedzeniu i piciu, że zupełnie traci z pola widzenia Boga, lub  przynajmniej nie ma już sił, aby ku Niemu skierować swe serce.   

Dlatego Jezus z miłością przestrzega: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask” (Łk 21, 34-36) . Nie jest to represyjne wzbudzanie strachu, ale płynące z miłości ostrzeżenie. Specyfiką dobrego ostrzeżenia jest przekazanie dwuczłonowego komunikatu. Najpierw jest to uwrażliwienie na grożące niebezpieczeństwa. Często człowiek zapędza się w niewłaściwą stronę na zasadzie nieświadomego spadania i odreagowania tam, gdzie doraźnie nie ma oporu. W swej strukturze jesteśmy „pustymi naczyniami”, które pragną być wypełnione. Najprostszym sposobem usuwania pustki jest zapełnianie jej przez materię w postaci jedzenia lub picia. Ten mechanizm ulega intensyfikacji w sytuacjach stresowych. Stąd bierze się mechanizm tzw. „zajadania problemów”. Ale to daje tylko doraźne odetchnięcie. Potem rozbudzone pożądanie jeszcze bardziej męczy i wyzwala inne pożądania.

Jezusowe: „Uważaj na siebie” to zbawienny przekaz: „Weź się w garść” i wejdź na dobrą drogę. W tym miejscu ujawnia się druga część ostrzeżenia, które w sensie pozytywnym pokazuje, co robić. Otrzymujemy konkretny drogowskaz: „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie”. Wedle zamysłu Stwórcy, nasze „puste naczynie” ma być wypełniane Bogiem. Gdy nasycamy się Nim, wtedy automatycznie zmniejsza się konieczność padania przed bożkiem jedzenia lub picia. Podobnie z troskami. Choć tym razem sytuacja jest bardziej subtelna, ale w sumie chodzi o to samo. Także troski mogą być traktowane jako „wypełniacz” pustki, choć pozornie będą sprawiać wrażenie znaków troskliwej miłości.  Kto chce troszczyć się o innych, ale żyje bez Boga, przypomina trochę człowieka, który rzuca się na ratunek tonącemu, choć nie umie pływać…

Dlatego tak ważna jest postawa modlitewnej czujności. Poprzez modlitwę podłączamy się do Boga i Duch Święty może wypełniać nas łaskami. Dzięki temu nasza dusza jest coraz bardziej zamieszkiwana przez Jezusa i w każdej chwili jesteśmy gotowi na spotkanie z Nim „twarzą w Twarz”. Zarazem wszelkie dobra doczesne przestają być „zniewalającymi celami”, stając się „służebnymi środkami”.

Uważajmy, czuwajmy i módlmy się…      

28 listopada 2015 (Łk 21, 34-36)