Szczęście czy samopotępienie?


Usłyszałem rozbrajająco szczere zdanie. Proste i zarazem bardzo dobrze oddające faktyczny stan rzeczy. A jakie to zdanie? „Sama sobie tworzę piekło”. To stwierdzenie padło w kontekście wydarzeń życiowych pewnej osoby.  Można zastosować je do całokształtu życia. Tak wielu ludzi, którzy narzekają na otaczający świat. Czują się nieszczęśliwi i całą winą obarczają innych ludzi, los, a nawet samego Boga. Między wierszami da się wyczytać przekonanie o własnej „doskonałości”. Na nieszczęście istnieją „grzesznicy”. 

Tego typu narzekanie lub nieraz nawet pełne złości oskarżanie całe swe ostrze kieruje wobec tego, co na zewnątrz. Stan wewnętrzny serca staje się niczym bezbronna ofiara zewnętrznego fatum. Co gorsza, nieraz Bóg jest postrzegany jako bezwzględny oprawca, który dopuszcza lub inspiruje cierpienie. Jest w stanie nawet zesłać człowieka do piekła; na ziemi i na wieczność. Takie myślenie prowadzi do buntu, złości i zgryzoty, która zaczyna wypełniać serce. Zbuntowany człowiek dochodzi do przekonania, że jest bezbronną ofiarą bezdusznego świata, z Bogiem włącznie. Czy tak jednak jest naprawdę?

 Tu wraca genialne zdanie, które na początku zacytowałem. Warto zapamiętać tę bezcenną myśl. Dlaczego? Pozwala radykalnie inaczej spojrzeć na rzeczywistość. A co takiego szczególnego wynika z tego stwierdzenia? Otóż zupełna zmiana podejścia do życia. Nie jest najważniejsze, jaki jest zewnętrzny świat. Najważniejszy jest mój sposób podejścia do tego świata. To, co zewnętrzne nie jest w stanie wywołać w sercu stanu piekła. Piekło jest konsekwencją mojego sposobu przeżywania zewnętrznego świata. Nie jest najważniejsza zewnętrzna sytuacja, ale wewnętrzne podejście do niej. 

Znam ludzi, którzy mają całkiem dobrą sytuację. Czują się jednak nieszczęśliwi i poszkodowani. Przeżywają piekło złości i niezadowolenia. Jednocześnie stają przed oczami osoby, których spotkała wielka tragedia. W ich sercach jest pokój i łagodna akceptacja. Piekło doświadczane w sercu nie jest wyrokiem z zewnątrz. To własny wybór. Jak ktoś chce być nieszczęśliwy, to taki będzie nawet w najbardziej szczęśliwym biegu zewnętrznych wydarzeń. Gdy ktoś chce być szczęśliwy, to będzie nawet w najbardziej zewnętrznie tragicznej sytuacji. Podobnie w wieczności. 

Tak! Istnieje piekło i niebo jako ostateczne stany człowieka. Bóg nigdy jednak nie skazuje do piekła. To byłoby sprzeczne z Miłością. To człowiek sam ewentualnie wybiera wieczne samopotępienie. Miłość Boża szanuje wolność, dlatego respektuje tragiczny wybór człowieka. To nie Bóg skazuje człowieka na piekło, ale to człowiek sam na siebie wydaje taki wyrok. Bez przesady można powiedzieć: wszystko w naszych rękach. Wielu męczenników w największych fizycznych cierpieniach doświadczało nieba umierania dla Chrystusa. Z kolei liczni są ci, których drobna niedogodność wyprowadza z równowagi. Na ich twarzach pojawia się piekło wściekłości. 

Tak! Powiedzmy sobie jasno i wyraźnie. Jeśli doświadczam piekła, to sam jestem głównym wykonawcą takiego wyroku. Panie Jezu! Pomóż, abym wybierał na ziemi niebo, które będzie prowadzić do Wiecznego Nieba…  

23 lipca 2013 (J 15, 1-8)