Rozpoczynamy dzisiaj miesiąc lipiec, w którym
szczególnie kontemplujemy Misterium Chrystusowej Krwi. W świetle tej prawdy
zachowujemy wdzięczną pamięć także o wszystkich świętych, którzy swą
ewangeliczną wiarę potwierdzili śmiercią, trwałym kalectwem lub doraźnymi
zranieniami. Prawdziwie przelali swoją krew. Z mocą przemawia fakt,
że słowa o gotowości do oddania życia zostały poświadczone konkretnymi czynami,
przenikniętymi prawdziwą fizyczną krwią.
Taka postawa jest wyrazistym odzwierciedleniem
życia Jezusa, który oddał swe życie za zbawienie świata. Prawdziwie przelał
swoją najświętszą Krew. W czasie Ostatniej Wieczerzy, biorąc kielich z winem,
Chrystus powiedział, że to jest Jego Krew, wylana za zbawienie świata. Ale nie
skończyło się na teoretycznej deklaracji. Następnego dnia z Ciała Chrystusa
popłynęła Krew, która była nie tylko pod postacią wina, ale dosłownie w formie
ludzkiej krwi.
W poruszającym filmie „Pasja” mogliśmy zobaczyć
przedstawione z wielką ekspresją sceny biczowania i męczeństwa Jezusa na
krzyżu. Krew Boga ujawniła swój blask poprzez pełnię wymiaru duchowego i
fizycznego; autentyzm prawdy, w której słowa zostają poświadczone przez czyny.
Zarzut, że deklaracja w czasie ostatniej Wieczerzy to tylko słowa, zostaje
jednoznacznie obalony. Jednocześnie obecność fizycznej ludzkiej krwi nie była
konsekwencją bezmyślności i zuchwalstwa, lecz stanowiła uobecnienie Najwyższej
Duchowej Ofiary samego Boga.
Będąc świadkiem tej Chrystusowej Prawdy i
spotykając się z bohaterskimi czynami ludzi, którzy w imię Miłości dosłownie
przelewali krew za Prawdę i Wolność, doświadczałem zawsze pewnego niepokoju
odnośnie mego życia. Nieraz na modlitwie składałem deklarację, że pragnę naśladować
Chrystusa, przelewając swą krew. Ale czy te piękne słowa nie pozostawały
jedynie w jakiejś teoretycznej przestrzeni? Zgoda. Można być męczennikiem, nie
przelewając ani jednej kropli fizycznej krwi. Wątpliwość jednak pozostaje.
Pośród tych wahań dotarł do mej
świadomości fakt, że jest możliwość konkretnego oddania krwi. Istnieją
wszak punkty krwiodawstwa, gdzie ludzie oddają swą krew, ratując w
ten sposób życie innym ludziom. Zacząłem coraz mocniej doświadczać przekonania,
że jestem zaproszony do takiego prostego aktu. „Oddać krew” stałoby się słowem
i czynem. Ale niestety przez całe lata nie byłem w stanie się przełamać. Kilka
razy już było blisko, ale znów „coś” wypadło i odkładałem w czasie. Wstyd się
przyznać do takiej smutnej rzeczywistości. W końcu Bóg zadziałał w niezwykły
sposób. Znalazłem się w pobliżu autobusu Honorowego Krwiodawstwa. Odczułem w
sumieniu głos: „Jak nie teraz, to kiedy?”. Po kilku minutach od
ujrzenia autobusu udałem się oddać krew.
Żyła okazała się bardzo cienka, ale potem krew
płynęła bardzo szybko. Pielęgniarka była najwyraźniej zdziwiona tą szybkością
spływającej krwi do woreczka. Tak sobie pomyślałem, że to dobry znak, że oddaję
naprawdę „z serca”, bez jakiegoś powstrzymywania się. Jednocześnie uświadomiłem
sobie, że w przypadku ewentualnego wypadku lub zranienia, ta sama krew zapewne
też by bardzo szybko płynęła… Opatrzność wszystko przygotowuje. Warto dodać, że
tego dnia wyjątkowo rano nic nie jadłem, bo miałem pewną sprawę do załatwienia.
Pomyślałem, że zjem po powrocie. Oddanie krwi, bez zjedzenia wcześniej, było
optymalną sytuacją dla późniejszych badań, przed przekazaniem potrzebującym.
Jestem wdzięczny Jezusowi Chrystusowi za tę
łaskę, iż w końcu mogłem oddać krew. Cieszę się, że moja krew komuś się przyda.
Wszak jako dziecko przeżyłem tylko dlatego, że dostałem bardzo duże ilości krwi
od dawców. Byłem na granicy życia i śmierci. Jednocześnie oddanie krwi to
bardzo pomocna czynność w przygotowaniu serca do przeżycia Eucharystii.
„Bierzcie i pijcie”… Te słowa z Eucharystii nabierają nowego sensu….
1 lipca 2014 (Mt 8, 23-27)