„Będę mówił prawdę i tylko prawdę”. Taka decyzja
w sercu to niezbędny fundament, aby móc budować trwałą budowlę miłości Boga i
człowieka. Bez prawdy stajemy się wyznawcami jakiegoś bożka, którego mylnie
uważamy za Boga. Kłamstwo prowadzi do życiowego pogubienia się.
Warto być wiernym prawdzie, gdyż pomimo
wszelakich bólów i cierpień, serce pozostaje wtedy w pokoju, ogrzewane
strumieniami łask od Świętego Ducha Prawdy. Nie trzeba wciąż
„kombinować”, aby zagłuszyć niepokój , jaki powstaje w przypadku
mówienia nieprawdy. Nie ma także nieustannego lęku, który
drąży wnętrze kłamcy. Wszak to, co jest zakrywane, może
zostać odkryte. Słowa nieprawdy unicestwiają także miłość w relacji
do drugiego człowieka. Egoizm zaczyna królować. Oczywiście, bez prawdy można do
pewnego stopnia zbudować relację. Ale tylko kwestia czasu, kiedy taki dom bez
fundamentu zacznie pękać i ostatecznie się rozsypie.
Prawda jest więc wielkim skarbem Bożej i
ludzkiej Miłości. Dlatego szatan, wróg Miłości, usiłuje ją
zniszczyć. Istnieją dwie wielkie strategie szatańskie. Pierwsza polega na
zastraszaniu i zemście. Często „bohater prawdy” zostaje skazany na wypędzenie i
„strącenie do przepaści”. Jakże wielu ludzi, którzy stracili pracę, gdyż
ośmielili się powiedzieć prawdę, lub tylko zasugerowali jakieś
„niewytłumaczalne niespójności”. Ludzie obiektywnie zdrowi zaczynają być
traktowani jako psychicznie chorzy. Fabrykowane są oskarżenia, które powodują
„śmierć cywilną”. „Sądy kapturowe” skazują „bezczelnych
kłamców” na zagładę. Szatan ma w tym świecie wielką moc. Ale niech pocieszeniem
będzie fakt, że jest to droga, którą wcześniej przeszedł już Jezus, Prawda
Wcielona. Nawet w rodzinnym mieście, gdy powiedział prawdę swym
ziomkom, pysznie przekonanym o swej żydowskiej wyższości
wobec pogan, doświadczył „zabójczej reakcji”. Ewangelista zanotował:
„Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca,
wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry (…), aby Go strącić” (por.
Łk 4, 16-30).
Przy drugiej pokusie, pozornie brak
jakiegokolwiek niebezpieczeństwa dla prawdy i życia. Nie ma początkowo żadnych
pogróżek; wręcz przeciwnie, po słowach wypowiedzianej prawdy, odpowiedzią
słuchacza lub całego otoczenia jest aprobata, a nawet wielki zachwyt. Warto
zauważyć, że ludzie, którzy później chcieli Jezusa zabić, nieco wcześniej
„przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust
Jego”. Ulegnięcie pokusie w takich sytuacjach polega na tym, że mówca pragnie
nieprzerwanie doświadczać takich pozytywnych reakcji. Popularność i
uwielbienie słuchacza stają się wtedy głównym celem i najważniejszym kryterium
podejmowanych decyzji i wypowiadanych tez. Zamiast troski o „podobanie się
Bogu”, prym zaczyna wieść bałwochwalcze zatroskanie o to, „aby ludziom się
podobało”. Wola człowieka zaczyna uśmiercać Wolę Boga. Prawda umiera.
Chrześcijanin przestaje być chrześcijaninem, odrywając się od Jezusa, Prawdy
Wcielonej.
Chrystus daje nam genialny przykład, jak nie
utracić skarbu prawdy. Gdy we wspomnianym epizodzie doświadczył początkowo
zachwytu słuchaczy, nie podjął próby jeszcze większego przypodobania się.
Zrobił coś dokładnie odwrotnego! Bez „politycznej poprawności” powiedział zgromadzonym
w synagodze bardzo trudną prawdę. Zamiast schlebiać, wskazał na negatywne
przejawy ich stanu duchowego. Pokazał, że odnoszą się do Niego z lekceważeniem
i ironizują z Jego uzdrowicielskich mocy. Poprzez obrazowe przykłady Jezus
boleśnie unaocznił zebranym w synagodze grzech pychy, narodowej i
religijnej. Gdy zaistniała groźba utraty życia, Mistrz w żaden
sposób nie zmienił tonu wypowiedzi. Nie przeformułował poglądów, ale dalej
trwał odważnie przy głoszonej prawdzie.
Tę wierność prawdzie Jezus nieomal
przypieczętowałby śmiercią. Nie zginął, gdyż jeszcze nie nadeszła pełnia czasu.
Ale ostatecznie, jak doskonale wiemy, za wierność prawdzie Jezus zapłacił
najwyższą cenę. Został zabity. Ale Prawdy nie da się zabić na zawsze. W
Jezusie, Prawda zmartwychwstała i nieustannie zmartwychwstaje…
1 września 2014 (Łk 4, 16-30)