Wedle serca i umysłu


Powiedzieć czy nie?... Mądrość polega na tym, aby mówić tyle, ile miłość wymaga w danej sytuacji. Ideałem w rozmowie jest zgodność pomiędzy ilością podanych wiadomości i zdolnością ich przyjęcia przez słuchacza. Gdy prawda, zwłaszcza druzgocąca,  zostanie nadmiernie odsłonięta, spotka się z natychmiastowym odrzuceniem, spowoduje ciężkie załamanie lub wyzwoli zło, jeszcze potężniejsze od pierwotnego. Miłość potrafi rozpoznać, jaka jest pojemność umysłu i serca u odbiorcy. W tym względzie znamienna jest wypowiedź Jezusa do uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie” (por. J 16, 12-15). To pokazuje kierunek postępowania. Nie jest sztuką powiedzieć wszystko i… wywołać diabelski efekt. Chrześcijanin dawkuje prawdę, aby maksymalnie wziąć pod uwagę ludzkie słabości i ograniczenia. Celem nie jest osłabienie życia, ale jego ochrona i wzmocnienie.  

Gdy np. najświeższe badania wskazują na rychłą śmierć, pacjent jednak wykazuje brak psychicznego i duchowego przygotowania na taką wiadomość, lekarz nie może brutalnie powiedzieć: „Najpóźniej za kilka dni pan umrze”. Taka wypowiedź  mogłaby spowodować nawet natychmiastową śmierć.  Z kolei gdy „wykatapultowana prawda” będzie zbyt trudna do przyjęcia, wtedy napotka mechanizmy obronne. W efekcie wszystko zostanie gwałtownie odrzucone, zaś autor wypowiedzi zyska miano „wroga i kłamcy”.  

Wiele roztropności wymaga przypadek małżeńskiej niewierności; zwłaszcza gdy wcześniej relacja przebiegała dobrze. Natychmiastowe powiedzenie o wszystkim może przynieść tragiczne skutki. Legnie w gruzach całokształt zaufania i zdolność do dalszej wspólnej drogi. W planie szatana zdrada była jedynie wstępem. Dopiero powiedzenie miało za cel największe spustoszenie. Człowiek skrzywdzony zostaje zdruzgotany. Przypomina to nagłe rzucenie na plecy potężnego ciężaru, który łamie kręgosłup.

Po grzechu ciężkim człowiek wierzący najpierw nikomu nic nie mówi, lecz czym prędzej przystępuje do sakramentu pokuty. To jest miejsce, gdzie w pierwszym rzędzie powinna być odsłonięta bolesna prawda. Boże Miłosierdzie jest w stanie wszelkie zło unieść i unicestwić. Bóg oczyszcza człowieka, zarazem jest to bezcenna pomoc, aby z nową miłością i mądrością kontynuować relację ze skrzywdzoną osobą. Zarazem jest to bardzo dobra okazja, aby w ramach tajemnicy spowiedzi skonsultować kwestię, co dalej robić. Jeśli poważny upadek był epizodem, to najważniejsza jest zdecydowana wola dalszego trwania w wierności. Niech zaistniałe zło na wieki pozostanie znane tylko Bogu. Osoba zdradzona będzie uchroniona przed obciążeniem, które mogłoby ją zniszczyć na całe życie. Nie powstaje pokusa błędnych uogólnień. Zostaje także zachowany fundament wzajemnego zaufania.

Nieraz może powstać myśl, że  jest to oszukiwanie drugiej osoby. Otóż jeśli jest szczera wola nawrócenia, poparta rzeczywistą dalszą wiernością, to taka myśl będzie pokusą. Diabeł bowiem będzie chciał  poprzez ciężką prawdę totalnie zniszczyć zdradzoną osobę i związek małżeński. Niestety, niektóre małżeństwa rozpadły się przez takie nieroztropne obciążenie kogoś swym grzechem.  

Jeśli ktoś deklaruje, że pragnie wszystko wiedzieć, nawet najokrutniejsze prawdy, i jest w stanie to znieść, to można dzielić się nawet najbardziej bolesnymi kwestiami. Ale lepiej uważać. Nie zawsze deklaracje pokrywają się z realną zdolnością do uniesienia miażdżącego ciężaru. Przy okazji warto doprecyzować, że sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdy po zaistniałym upadku nie ma postawy nawrócenia. To całkowicie odmienna sytuacja. Wtedy niemówienie prawdy jest niszczącym złem i wpisuje się w grzech ciężki podwójnego życia. 

W zmaganiach z prawdą, warto pamiętać o Duchu Prawdy, który „doprowadzi was do całej prawdy”. Duch Święty sprawia, że człowiek zyskuje w sercu i w umyśle w pełni prawdziwy obraz rzeczywistości. Dzięki temu człowiek rozpoznaje grzech i unika go lub po upadku postępuje wedle zasad Bożego Miłosierdzia. Jest to najlepsze dla grzesznika i wszystkich ofiar grzechu. Duchu Święty, Duchu Prawdy, prowadź nas wszystkich bezpieczną drogą do Nieba… 

13 maja 2015 (J 16, 12-15)